REKWIZYTORNIA ŻYCIA
W rekwizytorni mego życia
Przeróżne rzeczy mam na składzie.
Nieraz dobywam je z ukrycia,
Gdy mrok na okna palce kładzie.
I zatopione w smudze cienia
Serce się moje z niemi pieści,
Bo te drobnostki bez znaczenia
Tak wiele mają dla mnie treści.
Oto zegarek — lśni się skromnie
Srebrem, lecz droższy od tysięcy.
Stanął, gdy szczęście przyszło do mnie
I odtąd już nie chodzi więcej.
Oto ołówek — starty prawie,
Bo przez czas długi był w użyciu.
Pisałem nim na szkolnej ławie
Pierwszy poemat w swojem życiu.
Oto gwóźdź długi, wbity w ścianę,
Ukryty we framugi mroku.
Wszystkie marzenia me świetlane
Wieszałem na nim rok po roku.
I oto kalendarzyk ścienny,
Gdziem krzyżem znaczył smutne chwile,
A kółkiem każdy dzień promienny —
I gdzie jest tych krzyżyków tyle.
Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.