Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

GODZINA



Bije godzina na kościelnej wieży,
Upada w serce me za tonem ton.
Wiem, że mi znowu kawał życia mierzy
W drodze ku stacji, co się zowie Zgon.

Patrzę w swą przeszłość, ginącą i mglistą —
Hej! były chwile, gdym szumiał, jak las...
Czemuż tak śpieszno, panie maszynisto?
Jeszcze do celu dojedziemy wczas...

Lecz próżno krwawię na hamulcach pięście,
Lina sygnału w mych rękach się rwie.
Na cudnej stacji, co się zowie Szczęście,
Mój pociąg więcej nie zatrzyma się...