Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

PAJĄK



O każdej porze, wieczór czy o świcie,
Na niewidzialnej nitce przy suficie
Tkwi nieruchomy.
Do jego sieci, uwitej dokładnie,
Teraz w zimowej porze nic nie wpadnie.
Bez much są domy.

Zawsze wieczorem, gdy dusza się błąka
Po szlakach marzeń, patrzę na pająka
Na mym suficie.
W pustce pokoju zawsze takiej samej
Jesteśmy jako dwie bezgłośne plamy,
W których gra życie.

I z tej istotki w duszę moją spływa
Prawda przesądów starych wiecznie żywa,
Świeża swą mocą.
I długo, zanim sen powieki sklei,
Ja i ten zwiastun mój dobrej nadziei
Czuwamy nocą.