Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

WIERSZYK W DZIENNIKU



Jeśli w rytm życia, którym dziennik tętni,
Łowiąc to wszystko, co zaszło na świecie,
Maleńki wierszyk strofę swoją wplecie,
Bądźmy mu chętni.

Jest tak jak dziecko w czarnych kolumn lesie,
Niejedną brzydką skrywającym sprawkę,
Które w swych piąstkach zaciśniętych niesie
Piękną zabawkę.

Wicher rozstrzaskał sterowiec-olbrzyma,
Ostrzą swe noże zbóje i morderce,
A wierszyk do nas cicho się uśmiecha,
Patrzy nam w serce.

Płonie wśród nocy od pożaru strzecha,
Waśń się rozjadła i trzaska swym biczem,
A wierszyk do nas cicho się uśmiecha
Nie wie o niczem.

W szarym, nużącym codzienności zgiełku
Zadzwoni czasem tak jak trel słowika,
Jest tak jak złoty promień słońca w szkiełku:
Błyśnie i znika.