Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

OCZEKIWANIE



Palę, puszczając dymu sine kółka
I czekam, kiedy przez okno otwarte
Przyleci pomysł jak czarna jaskółka,
Pstrząc mi rymami białą jeszcze kartę.

Trzymam ołówek i czekam daremnie.
Wszystko dokoła jeszcze jest milczeniem —
Zawsze pozamną jest a nie jest we mnie
To, co w poezji zowie się natchnieniem.

I nagle zbliża się twórczości chwila
Zapowiedziana seismografem duszy:
Co tajemnego płatki swe rozchyla,
Coś się wyłania dla mnie cicho z głuszy.

Coś, co jest rytmem muzycznym z początku,
Barwą, olśnieniem, echem, smugą dymu,
Lecz wnet nabiera linji, treści wątku
I przyobleka się w sukienkę rymu.

Już szłyszę tętent rozpędzonych słówek,
Jeden rym zaraz drugi rym przynęca,
Zwrotka owija się o mój ołówek
I już się sama z ołówka rozkręca.