Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

TON WIECZNOŚCI



Marzyłem dawniej, że całe me życie
Będzie zbieraniem słodkich miodów pszczelich,
Że je rozstrzępię na złociste nicie,
By nigdy szczęścia nie skończył się kielich.

Dzisiaj zerwałem z tą dawną piosenką,
Bom z tych, co życia duży kawał uszli
I wiem, że wszystko zdobywa się męką,
Że perła rodzi się z cierpienia muszli.

Że kto się w szczęściu doczesnem zakopał
Jest wykreślonym z Prometejskiej listy,
Że człowiek służyć ma tylko za opał,
Aby nie wygasł płomień wiekuisty.

I wiem, że drogi już niema powrotnej
I jestem cichy tak jak dom bez gości,
Ale się nigdy nie czuję samotny,
Bo w duszy swojej słyszę ton wieczności.