Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

ODJAZD



Słodko jest witać się a gorżko żegnać,
Gdy kół wagonu, który z miejsca rusza,
Czepia się czyjaś zapłakana dusza,
Ażeby chwilę rozstania odegnać.

I gdy nie widząc już tej drogiej dłoni,
Która powiewa z okien białą chustką,
Wraca do domu ciemnych torów pustką,
Aby powierzyć łzy poduszce miękkiej.

A ktoś wtulony w cichy kąt wagonu
Pędzi tymczasem w czarną przestrzeń nocy,
Naprzeciw doli smutnej i sierocej
I dniom naprzeciw bez barwy i tonu.

I zamkniętemi chociaż chce oczyma
Dobry sen zwabić, aż do rana nie śni,
Bo w rozpędzonych kół stalowych pieśni
Słyszy wciąż jedno straszne słowo: Niema!