Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

MOJA WNUCZKA



Chociaż wkroczyłem w tą życia połowę,
W której się zwolna dogasa jak świecznik,
Ciągle za tobą odwracam swą głowę
Tak jak za słońcem odwraca słonecznik.

I wiem, że szedłbym w przepaść piekła ciemną
Gdybyś spojrzała oczkami jasnemi.
Tak wielkiej władzy nie miała nademną
Żadna kobieta na tej wielkiej ziemi.

Rzeka uczyła mię tej prawdy wiecznej,
Że wciąż ucieka i wciąż jest tą samą —
Ale dopiero twój uśmiech słoneczny
Stał się wybitą do mądrości bramą.

Czasem się czuję smutny tak ogromnie,
Że chciałbym przepaść w nicości rozchwiei,
Ale twe rączki, wyciągnięte do mnie
Przylądkiem stają się dobrej nadziei.