Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

ŚWIERSZCZE



Cisza wieczoru cały świat przenika
I wonne ptaki matioli roztula,
Zmęczone pszczoły wróciły do ula
I zcichła trutniów wesoła muzyka.

Lecz zanim dusza w tą ciszę się weśni,
Szukając pierwszej gwiazdy uśmiechniętej,
Już w mym ogrodzie stroi instrumenty
Kapela świerszczów do wieczornej pieśni.

Już wydał jeden pod oknem werandy
Ze swoich skrzypiec o strunie cieniutkiej
Ton cienki, ostry, przenikliwy, krótki,
Jakby wezwanie dla muzycznej bandy.

I zaraz za nim drugi skrzypek bieży,
Próbując innej tonacji rejestra —
A już po chwili gra cała orkiestra
Coraz rozlewniej i głośniej i szerzej.

I płyną myśli ku jakimś wyrajom
Ponad to życie codzienne i szare —
I noc ku ustom przychyla swą czarę
Pełną po brzeg gwiazdami... Świerszcze grają.