GDY CIĘ NIE WIDZĘ...
Gdy cię nie widzę, gdyś odemnie zdala,
Gdy przy rozstaniu zatrzaśnie się brama,
Tęsknota światło w mej duszy zapala
I odnajduję w niej skarby Sezama.
Djamenty uczuć czyste i bez skazy,
Rubiny pragnień krwawe i płomienne,
Słowa — szmaragdy i słowa — topazy
I z pereł — wyznań różańce bezcenne.
I zdaje mi się, że gdy znów uklęknę
Przed tobą, wtedy drżącemi wargami
Wyznam ci rzeczy tak przedziwne piękne,
Jak w Salomona „Pieśń nad pieśniami“.
Lecz skoro stanę przed twojem obliczem,
Lecz skoro spojrzę w twoje oczy jasne,
Słów nie znajduję i mówię o niczem,
I jak na wietrze lampa cicho gasnę.
I te uczucia gorące i żywe,
Gdy tylko przejdą moich ust zagrodę,
Są jak klejnoty liche i fałszywe,
Jakby straciły swój blask i swą wodę.
Więc znów jak ślimak chowam się w ukryciu
Że swoją duszą i skarbami swemi
I wiem, że nigdy nie dowiesz się w życiu,
Czem jesteś dla mnie na tej wielkiej ziemi.
Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.