Strona:Omyłka.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

torby, wysokich butów i całej zresztą garderoby, od której wir politycznych wydarzeń ledwie zdołał mu oderwać kilka guzików. Wiem o tem, bo dla przyszycia ich pożyczał pan kasjer od mamy igły i nici.
Pan Dobrzański, wysłuchawszy opisu wszystkich walk i tego, co pan kasjer dokazywał na prawem skrzydle, na lewem skrzydle, jako strzelec i jako kawalerzysta, zakonkludował[1] krótko:
— On tak widział bitwy, jak ja Chiny.
Nawet pan burmistrz miał niejakie wątpliwości nie co do męstwa i czynów kasjera, lecz co do miejsca i czasu. Z jego bowiem opisów wypadało, że nie jadł i nie spał, tylko walczył, niekiedy odrazu w kilku punktach.
Pan kasjer, dowiedziawszy się o tem, zaprosił do naszego domu księdza proboszcza, pana burmistrza i pana pocztmajstra. Gdy zasiedli w saloniku, a proboszcz podłożył sobie rękę pod ucho, ażeby lepiej słyszeć, rzekł:
— Doszło do mojej wiadomości, że są ludzie, którzy powątpiewają o moich zasługach...
— Ależ!... — przerwał zarumieniony pan burmistrz, kręcąc się na fotelu.
— Owszem, — pochwycił kasjer — powątpiewają; wiem, że powątpiewają... Otóż ja, chcąc oczyścić się z podobnych zarzutów, przedstawię panom — dowody...

Wydobył z kieszeni scyzoryk, otworzył go,

  1. Konkludować (z łać.) — wnioskować.