Strona:Opętana przez djabła.djvu/101

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem. Nie jadam ostryg. Kilkokrotnie chciano mnie tego nauczyć, ale niestety bezowocnie!
Po powrocie z Marjenbadu popularna śpiewaczka znacznie poprawiła się i wyglądała wyśmienicie.
— No, a jak tam zagranicą? — spytałem ją.
Uśmiechnęła się, rzekła:
— Nieźle!
Trzecią osobą, do której zwróciliśmy się z interesującem nas pytaniem, był:

Redaktor satyrycznego tygodnika
p. A Awerczenko.

— Ostrygi! — zawołał p. Awerczenko. — Lubię je bardzo! Wątpię, by mogły być szkodliwe! Mówię naturalnie o świeżych ostrygach!
— No, a jak tam cenzura?... dusi bardzo?... — zagadnęliśmy cenionego redaktora.
Ten uśmiechnął się:
— Jeszcze jak!

II.

Przy spotkaniu ze mną, różowy młodzieniec zaśmiał się, uścisnął mi rękę i spytał:
— Czytałeś pan?
— Ba! Jednakowoż... Czy rzeczywiście rozmawiałeś pan w tej kwestji z doktorem Kopytowem i śpiewaczką Śmiatkiną?
— Dzieciak z pana! Doktór mieszka na Wasylewskim Ostrowie, a wilia pani Śmiatkinej aż

101