głos tylko trzeba na czas wykształcić prawidłowo. Idź do profesora Leopardi’ego: ten ci głos cudnie wyszkoli.... Pierwszy maestro..
I oto — czy dacie wiarę — poszedłem. Wchodzę. Przyjmuje mnie sam pan profesor we własnej osobie. Taki, wiecie państwo, tęgi jegomość. Włoch, podstarzały, wysoki, na głowie grzywa, na nosie złote binokle, bródka hiszpanka... Pogawędziłem z nim o tem i o owem, między innemi także o tem, że sztuka śpiewu — jest to wielka sztuka, bo wykształcić głos prawidłowo, to nie w kij dmuchał i nie pomidory marynował i tak dalej; że najważniejszem w tej sztuce jest: cierpliwość i spokój.
Poczem maestro pyta:
— A zatem zaczniemy?
— Zaczniemy, panie profesorze.
— Ti gotowe?
— Naturalnie! odpowiadam z wielką pewnością siebie.
— Zupełnie gotowe?
— Oczywiście.
— Sprobujemy na poczotik diafragma. W góre głowe!
Nie zdążyłem nawet mrugnąć okiem, aż tu jak nie huknie mnie kułakiem w podbródek. Aż mi się coś w żołądku oderwało...
Rozdziawiam gębę — ani rusz nie mogę odetchnąć. Zginam się wpół, siadam na ziemi. Cały pokój wraz zemną płynie po jakiemś zielonem morzu, a w oczach kręcą się z niesłychaną szybkością
Strona:Opętana przez djabła.djvu/123
Ta strona została przepisana.
123