Strona:Opętana przez djabła.djvu/29

Ta strona została przepisana.

— Do Charkowa.
— Że też chce się panu jechać do takiej dziury! Przecież tam niema teraz co robić!
— No, jakby to panu powiedzieć, wszędzie można coś robić... Położę na obie łopatki ze dwa tuziny zapaśników w cyrku — ot, i będzie robota.
— Co słyszę! Więc pan atleta?
— Siłacz.
— Nie może być! Co pan powiada? Czy pozwoli pan spróbować swoich mięśni?
— Proszę bardzo.
— Oho! To nie mięśnie, ale liny, powrozy... A czy to bardzo niebezpieczna rzecz taka walka? Mówią, że to niekiedy kończy się śmiercią?
— Zdarza się
— A kto teraz bierze udział w walkach?
— O, wielu bierze udział. Ze znanych Emile de Bain, Cyganiewicz, Papa Costopulo, Iljaszenko.
— A powiedz mi pan, gdzie teraz Voss?
— Voss już dawno zaniechał zapasów.
— To był atleta! Łapy to, powiadam panu, jak u niedźwiedzia... Nogi, jak słupy telegraficzne. Wszystkie kobiety, to powiadam panu... A nogi ma pan dobre?
— Owszem. Ujdą.
— Pozwoli pan spróbować? Oho! To stal nie mięśnie! A spróbuj pan moich mięśni na rękach Jak pan myśli, czy można je rozwinąć?
Wielce towarzyski jegomość ścisnął rękę i podstawił ją pod nos championa świata...

29