Strona:Opętana przez djabła.djvu/43

Ta strona została przepisana.

wiejsza w świecie. Nieboszczka pewno w sąsiednim pokoju?
— O nie! Skądżeby znowu?
— Czy może czeka we własnem mieszkaniu?
— Nie sądzę, aby oczekiwanie na cośkolwiek było dziś jej właściwością.
Agent podniósł się, przyjrzał mi się z niepokojem i spytał:
— Wybaczy pan.. Czy pańska ciotka rzeczywiście umarła?
— O, mogę to panu zaręczyć.
— I rzeczywiście potrzebuje pogrzebu i trumny?
— Jakby to panu powiedzieć... Przypuszczam, że co się tyczy pogrzebu — to jest jej obojętne, co się zaś tyczy trumny... Nowa, dobra trumna przydałaby jej się niewątpliwie... Zresztą nie wiem, jak tam u nich...
— Ależ panie! U nas wszystkie trumny nowe!...
— U was tak, — rzekłem ironicznie — ale u nich nie zawsze tak. Myślę, zresztą, że nie byłaby od tego, aby jej zmienić starą, zbutwiałą trumnę na nową...
— Pardon, wybaczy pan... — zawołał z pomieszaniem ajent, trąc czoło. — Pan powiada, że pańska ciotka umarła... kiedyż więc ona umarła?
— Trzy lata temu. Męstwa panie!
— W takim razie... pocóż pan mnie zawezwał?!?

43