Mnich dominikanin poczuł niekłamaną litość — pomimo przyzwyczajenia do żałosnych widowisk, gdy, wszedłszy do ciemnej celi, rozpoznał oskarżoną, nawiedzoną przez djabła, w chwiejnem świetle, przedostającem się przez okno zakratowane, przesłonięte pajęczyną.
Nieszczęsna, w brudnych łachmanach, leżała na słomie. Mnich skorzystał z tego obrazu jej okropnego stanu, aby przekonać Dorotę o konieczności porzucenia jarzma pana, który tak wynagradza swe wierne sługi.
I podczas gdy opanowana przez djabła zatrzymała na twarzy mnicha swe wielkie szare oczy, ten mówił wiele, nabożnie a ciepło, malując jej gotowość Jezusa otwarcia swych ramion grzesznikowi, stałe orędownictwo jego Matki, nieskończone miłosierdzie Stwórcy, wymagającego od nas tylko
Znakomita współczesna autorka hiszpańska, której dzieła stawiane są narówni z dziełami Ibaneza.