— O — trzy — my — wać!
— Pła — cić
— Pani... mnie?
— Ja panu.
— Pani, która będzie moją lektorką ma mi jeszcze dopłacać pieniądze?!
— Ach, ty mój kociaku! zawołała, obejmując zwiędłą ręką moją szyję. — Ty mój malutki głuptasku... A ty dokąd uciekasz? No, dobrze czekajno! Sto dwadzieścia... Uciekł! A to głupi! O Boże, jakże dziś cenią się młodzi ludzie! Dalibóg przystąpić do nich nie można!...
— Bardzo mi przyjemnie poznać panią. — skłoniłem się wysokiej dobrze zbudowanej modelce, w różowym peniuarze. — Będziemy wspólnie pracować na chwałę bogini Sztuki! Czuję, że pani będzie mi odpowiednią...
— Jeszczeby też! — zaśmiała się. — No, rozbierz się pan.
— Co? Ja mam się rozbierać? A to po co?
Miałem tak zdumioną twarz, że ze współczuciem spytała:
— A może pan nie tu trafił? Może pan adres pomylił?
— Jak się zdaje, jest tak, — westchnąłem z ulgą. Acha, rozumiem! Pani jest masażystką.