Strona:Opętana przez djabła.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Przy otwartem oknie ujrzeliśmy twarz Pawełka.
— Doskonała rzecz koniaczek... — rzekł. — Fajny z pana chłop! A kotlety będą?
— Będą.
— A ryba będzie?
— Będzie.
— Fajny z pana chłop! Trzeba będzie koniecznie oblać dziś z panem tę naszą znajomość!
Żona rzuciła się:
— Pan możesz oblewać co ci się żywnie podoba — ale jemu ja nie pozwolę!

IV.

Nazajutrz nadszedł list od mamusi Pawełka:
„Proszę donieść mi — pisała — jak się czuje u państwa mój Pawełek? Jestem bardzo niespokojna — (mam go przecież jednego!) — jednakże narazie przyjechać jeszcze nie mogę. Czy zdrów aby? Jaki ma apetyt? Proszę się tem nie zrażać, jeżeli wyda się on państwu zbyt wstydliwym i nieco rubasznym... On wogóle jest jeszcze bardzo nieśmiały, zwłaszcza w towarzystwie mężczyzn.. Do kobiet wogóle zbliża się chętniej, ponieważ wyrósł w towarzystwie kobiecem. Nie trzeba go zbytnio pieścić ale i bez opieki zostawić też nie można... Dzieci wogóle mają tak delikatną organizację, że dalibóg, nieraz dojść nie można, skąd się u nich jaka choroba weźmie. Czy codzień pije mleczko? Z szacunkiem

Oddana państwu N. Zawideńska”.

64