Strona:Opętana przez djabła.djvu/81

Ta strona została przepisana.

— Pan do męża ma interes?
— Otóż widzi pani... — niepewnym głosem zaczął Bondarow. — Małżonek pani zaprosił mnie wczoraj do siebie na jeden dzień, zamiast by siedzieć w hotelu.,. — Jestem Bondarew.
— On wiecznie swoje... — potrząsła smutnie roztrzepaną głową żona pana inspektora. — Albo panu w hotelu było niedobrze?
— Bynajmniej. Ale małżonek pani tak nastawał...
— Niepotrzebnie pan usłuchał tego durnia! Albo on co rozumie? Zaprosił! A my tu raptem mamy dwa pokoje, ruszyć się niema gdzie — proszę zobaczyć! Pan mi to wybaczy, ale gdy ten mój skarb wróci do domu, to już go chyba zeżrę za to!
— Smacznego! — wzruszył ramionami literat, obrócił się i wyszedł.
— Rzeczywiście — myślał sobie — idjota jakiś... Też trzeba mi było przyjmować jego zaproszenie. Dorożkarz! Wolny? Wieź, bracie, do pana Kohota. Znasz go?
— Jeszczeby! — splunął dorożkarz. — Zawsze go wożę w podejrzane miejsca...
— Ten pojedynek też mi potrzebny... Czart wie, co takiego... Gdybym był nie dał Pierekusałowi słowa — całe zajście nicby mnie nie obchodziło. A teraz wplątałem się, sam nie wiem, po co?
Po drodze wstąpił do jakiegoś doktora. Długo tłomaczył doktorowi sprawę pojedynku, podczas gdy doktór popijał herbatę i słuchał w milczeniu.

81