Strona:Opętana przez djabła.djvu/82

Ta strona została przepisana.

Więc jakże będzie? Pan się nie boi? Panu, jako lekarzowi, nie grozi żadna odpowiedzialność.
Doktór wstał, wyciągnął rękę do Bondarewa i rzekł:
— Pluń pan na to!
I odszedł wgłąb mieszkania.
— Też porządek! — myślał Bondarew, trzęsąc się na dorożce w kierunku domu Kohota. — Tu nawet pistoletów nie można znaleźć.
— Kohot powitał Bondarewa bardzo radośnie.
— A-ach! Literat! Gwiazda nasza! Siadaj pan! Herbatki pozwoli pan?
— Dzięki — odparł Bondarew. — Ja tu przybyłem właściwie w sprawie omówienia warunków...
— Warunków? jakich warunków?
— Co do pojedynku.
— Jakiego pojedynku?
— Z racji wczorajszego zajścia! Przecież Pierekusałow wyzwał pana i paneś przyjął wyzwanie.
— Humorysta z pana, panie literacie... — rzekł Kohot. — Wiecznie się pana żarty trzymają...
— Jakie żarty? Są przecież wypadki, kiedy trzeba być poważnym. Spodziewam się, że pan nie odmawia pojedynku?
— Czy pan to... naprawdę?
Kohot parsknął śmiechem, runął na kanapę, począł kaszlać od nagłego śmiechu i wywijać grubemi nogami

82