Strona:Opętana przez djabła.djvu/83

Ta strona została przepisana.

— A tom się ubawił! Ha, ha! A tom się ubawił! Więc powiada pan, ten idjota na pojedynek mnie wyzwał? Ha, ha, ha!
— Czego się pan śmieje? — zawołał Bondarew.
— Ależ panie! Zarżnij mnie pan, utop, ale literalnie nic a nic nie pamiętam! Gdzie, kiedy, co? Prawda, że piliśmy, jak nosorożce. A powiedzno pan, nie pobiliśmy się czasem?
— Nie, — oschle odparł Bondarew. — W takim razie żegnam.
Zły, pojechał Bondarew do Pierekusałowa.
Ten jeszcze leżał w łóżku.
— Powiedz — rzekł gniewnym głosem Bondarew — czy ty pamiętasz, jakeś wczoraj wyzwał na pojedynek Kohota?
Co ty powiadasz? Nie może być! — zdziwił się Pierekusałow. — A to za co, nie pamiętam.
— Toś ty powinien pamiętać, nie ja! — Toś ty zrobił ze mnie durnia, kazałeś mi jeździć do doktora, który kategorycznie odmówił pojedynkowania się. Jakież to podłe, jakie głupie!
— Co? tyś do doktora jeździł?! — dziko spojrzał na literata Pierekusałow.
Zakrył głowę kołdrą i począł się śmiać jakimś zwierzęcym, piskliwym śmiechem, jakby go dusił kto.
— Oj, oj, nie mogę! Oj, oj, oj! Ratujcie! Oj, oj! zaśmieję się na śmierć!

83