Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

Cromwell pogrążył się w ciężkiej zadumie. Szukał wyjścia z tragicznego położenia.
Abby, zasmucona lecz i zniecierpliwiona zarazem ścisnęła mocniej rękę Generała, wołając:
— Trzeba mu pozwolić pójść ze mną. Mówiłeś mi niedawno, że mam prawo rozkazywać, a teraz, gdy pierwszej rzeczy żądam, ty mi jej odmawiasz!
Cromwell z twarzą rozjaśnioną, kładąc rękę na główce dzieweczki, rzekł uroczyście:
— Pan Bóg sprowadził tutaj tę dziecinę, aby wskazała drogę, wiodącą do sprawiedliwości. W imieniu jej ogłaszam wyrok: więźniowie, jesteście wolni!