“Pan Mark Twain, który miał wczoraj na zgromadzeniu niezawisłych wygłosić mowę, nie stawił się w oznaczonym czasie. Telegram jego lekarza doniósł, że został przejechany i złamał nogę w dwóch miejscach. Pacyent cierpi bardzo i t. d., cały szereg bredni.
“Niezawiśli wzięli to za dobrą monetę i udawali, że nie wiedzą o właściwej przyczynie niezjawienia się tego oszusta. Wczoraj wieczorem widziano bowiem jakiegoś człowieka w stanie zupełnie pijanym, jak wszedł do domu M. Twaina. Partya ma teraz obowiązek udowodnić, że człowiekiem tym nie był Mark Twain, jak to powszechnie mówią. Głos ludu brzmi jednakowo: Kto był ten człowiek?”
Początkowo nie mogłem poprostu uwierzyć, że to moje właśnie imię połączono z tym wypadkiem. Trzy lata właśnie minęły, jak przestałem używać napojów wyskokowych.
(Już w następnym numerze nazywał mnie tenże dziennik “Delirium—Tremens—Twain”).
W tym samym, mniej więcej czasie zaczęły nadchodzić do mnie anonimy w wielkiej ilości. Zwykle brzmiały one tak:
“Jak to było z tą kobietą, którąś Pan obił, gdy prosiła o jałmużnę?
Albo:
“Popełniłeś pan szereg łajdactw, o których tylko ja wiem. Radzę panu przysłać parę dolarów, bo zrobię z tego użytek w dziennikach.
Sądzę, że dosyć tego.
Wnet potem zarzucił mi naczelny organ republikanów przekupstwo na wielką skalę, a naczelny organ de-