Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

To wprawiło mnie już w jakiś paniczny niepokój.
Potem przyszła skarga, że otrułem stryja, aby wejść w posiadanie jego mienia, a z nią żądanie otwarcia jego grobu.
O mało nie oszalałem!
Potem oskarżono mnie, że jako dyrektor przytułku używałem do ciężkich robót niedołężnych starców.
Godną koroną wszystkich oszczerstw, wymyślonych przez partyę przeciwną, była inna przykrość.
Zebrano całe stado mniejszych i większych dzieci i kazano im, podczas mojej mowy na zgromadzeniu ludowem obejmować moje kolana i wołać na mnie: Papa!
Dałem za wygranę. Poddałem się. Widocznie nie dorosłem do stanowiska gubernatora stanu New York, cofnąłem swoją kandydaturę i podpisałem się na odnośnym dokumencie:
“Mark Twain, niegdyś porządny człowiek, teraz zaś krzywoprzysiężca, złodziej z Montany, oszczerca zmarłych, pijak.”