zaś był tak czarny, że tylko ożywione oczy widać było w jego twarzy.
Usiedli sobie na kamieniu i ucięli gawędkę; oczywiście o chorobie cesarza, bo był to temat, który naówczas cały naród zajmował. Jimmy miał wielki projekt w głowie.
— Słuchaj, Tommy — rzekł — ja mogę wyleczyć najjaśniejszego pana; wiem, jak się to robi.
Tommy bardzo się zadziwił.
— Co? Ty?
— Tak, ja.
— Ależ durniu jeden, najwięksi doktorowie tego nie potrafią.
— Wszystko jedno; a ja potrafię. Mogę go wyleczyć w piętnaście minut.
— Et, pleciesz! Po co takie głupstwa gadać?
— To nie głupstwa, a prawda.
Jimmy mówił tak poważnie, że Tommy zaczął mu trochę wierzyć.
— Widzę, że nie żartujesz, Jimmy? — rzekł. — Wszak nie żartujesz?
— Daję ci słowo, że mówię na seryo.
— No, to powiedz mi, czem go wykurujesz.
— Każę mu zjeść kawałek dojrzałego kawona.[1]
Tommy wybuchnął śmiechem, ale widząc, że Jimmy czuje się tą wesołością dotknięty, uspokoił się prędko, i poklepał kolano przyjaciela, bez względu na sadzę.
— Nie gniewaj się Jimmy — powiedział. — Już śmiać się nie będę. Ale widzisz, wydało mi się to takiem śmiesznem, bo ile razy dysenterya w obozie wy-
- ↑ Kawon znaczy arbuz albo melon.