Ci giną dla wiary.
To téż każdy kmieć zabity
Z uśmiechem na ustach,
Jasne lica, białe świty,
Jakby na odpustach.
Co oddziałek jaki zginie
Dzielnéj polskiéj wiary,
Jużci jakby nur wypłynie,
Drugi oddział szary.
Niechno Marcin krzyknie ino,
Ludzie aż się proszą,
I jak kłosy nad doliną,
Kosy się podnoszą,
Moskal prawi, że to czary,
Że sztuka szatańska,
A to siła świętéj wiary
I dusza hetmańska.
Nie rozpoznać go po stroju,
Ze świecideł, znaków,
Lecz go łatwo poznać w boju,
Że to wódz Polaków.
Bo jak gołąb stado wiedzie
Krążąc nad poddaszem,
Borelowski wciąż na przedzie
Z dobytym pałaszem.
Bo jak w ptastwie równość wszelka,
Lecz posłuszne loty,
Tak w obozie jedność wielka,
A posłuch dla cnoty.
Niech się pany w sztaby bawią,
W rachunki, w pisanie,
Strona:Opowiadanie mazowieckiego lirnika - Marcin Borelowski Lelewel.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.