wieńskiem; potrzecie, nareszcie, postawisz mi skałę Sokolą pod Krakowem tak, aby grubszym końcem w górę, cieńszym na dół stała. Wszystko to masz zrobić w moich oczach, bez pomocy ludzi, i to dzisiejszej jeszcze nocy. Naówczas przekonasz mnie o swej władzy i wiedzy, a ja umówię się z tobą o duszę moją.
— To wszystko jest tylko próbą! — zakrzyknął szatan. — Mądryś, mistrzu! Ale gdyby ci się po tej próbie nie podobało zrobić ze mną umowy, cóżby naówczas było? Za cóż ja mam darmo się trudzić i świat przewracać? He?
Nic nie odpowiedział mistrz na to.
— Wola twoja! — mruknął po chwilce — dwoma tylko słowami możesz mi dać odpowiedź: Tak, lub nie.
Dyabeł się zamyślił i kopytem skrobał w głowę, wykrzywiając poczwarnie, zdając się coś rachować, mrucząc pod nosem:
— Ciężka próba! ciężka! Pisz tymczasem cyrograf — potem zobaczymy! Zrobię zresztą, co zechcesz.
— Nie wprzód — odpowiedział mistrz — aż mi pokażesz, co możesz.
— Targujesz się upornie.
— Przedaję ostatni łachman i najdroższy — rzekł mistrz — żeby nasycić pragnienie moje. Muszę się targować, bo to ostatni targ. Nie chcę ci
Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/050
Ta strona została skorygowana.