— Waszmość podjąłeś się ukazać mi ducha nieboszczki najdroższej żony mojej, Królowej Jej Mości Barbary.
— Tak, Najjaśniejszy i Miłościwy Panie — odpowiedział Twardowski, nabierając odwagi — obowiązałem się do tego, jednakże z warunkami pewnymi.
— No, jakież są tam warunki waszmości? — rzekł widocznie zniecierpliwiony August.
— Najprzód, aby Wasza Królewska Mość słowa nie przemówił, ani się rzucił, ani śmiał dotknąć ducha, ani się nawet ku niemu posunął.
— Jakto? ani słowa? ani znaku czucia? — odpowiedział August. — To wiele! lecz zaiste kiedy tego potrzeba...
— To dla własnego bezpieczeństwa osoby Waszej Królewskiej Mości.
Król pomyślał chwilę, a potem dodał:
— Proszę waszmości nie używać zaklęć złych i przez kościół zakazanych, a potępiających duszę, ale raczej z białej magii, sposoby godziwymi i modlitwą ducha Królowej Jej Mości wywołać.
Mistrz nic na to nie rzekł i tylko głową potrząsł.
— Trzeba nam do tego większej izby — rzekł po chwili.
Na znak królewski, dworzanin poskoczył na lewo i drzwi zakryte zasłoną rozwarł. Wszedł przez nie najprzód Twardowski, po nim, lampę
Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/074
Ta strona została skorygowana.