Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/088

Ta strona została skorygowana.

poważnie — postarajcie się tylko o samca wronę i wronę samicę. Jejmość noś zawsze serce samicy, twój mąż — samca, nie porzucając nigdy, a zobaczycie, że zgoda do domu powróci.
— Pewnież to, mój dobrodzieju?
— Najpewniej. Idź z Panem Bogiem.
To mówiąc, Twardowski uśmiechnął się szydersko, tuląc swój śmiech w rękawie sukni.
— Tylko pamiętaj dodał — przez pierwszy tydzień, choćby cię mąż łajał, bił, choćby się nie wiem jak nad tobą znęcał, zawsze mu ustępuj.
— Ustępować? hę? — zawołała kobieta — a jakże to długo?
— Tylko tydzień.
— Tydzień, trochę to długo, ale już ja na jegomościne słowo spróbuję.
Druga za tą kobieta cisnęła się do stołka, na którym mistrz siedział, i płakała.
— Jegomościuniu — powiedziała płaczliwie, ocierając się fartuchem — mężysko mnie zwodzi, ma jakieś tajemnice przede mną, kryje się ze wszystkiem, nigdy mi nic powiedzieć nie chce, ażem wyschła z tego żalu, że mi tak nie ufa.
— Jejmość jesteś ciekawa? — zapytał się mistrz.
— Jużciż, kto nie ciekawy, dobrodzieju? — odpowiedziała kobieta — chyba kto nie żywy? A prócz tego, nie lepiejżeby to było, żebym ja