dziewięć sztuk srebrnych pieniędzy. Te pieniądze licz przez całą noc, bez ustanku, od jednego do dziewięciu i od dziewięciu nazad do jednego. Jeśli się nie omylisz ani razu do świtu, szatan ci da wielkie skarby, lecz jeśli się tylko raz zająkniesz, albo zapomnisz, albo dwa razy jedno powtórzysz, czeka cię wielka bieda. Chcesz, próbuj tego sposobu. Ruszaj sobie!
Szlachcic, wysłuchawszy uważnie całej nauki, rozpytawszy się jeszcze o szczegóły, skłonił się do stóp mistrza i wyszedł. Twardowski śmiał się do rozpuku, siadając po wyjściu jego na stołku.
Gdy tak mistrz radował się z figla, jakiego wypłatał skąpcowi, wśliznął się dyabeł do izby.
— Dobry wieczór, mistrzu — rzekł on. — Jeśli chcesz, abyśmy zabawili się setnie, to wsiadajmy na wiatr, który przelata, i udajmy się za owym szlachcicem.
Jakoż, gdy Twardowski zgodził się, wsiedli na kark wiatru i polecieli.
Już była noc właśnie i szatan, obejrzawszy się dokoła, pociągnąwszy nosem na cztery wiatry, przewąchał zaraz, dokąd się szlachcic udał, dla przyprowadzenia do skutku tajemniczego obrzędu, przepisanego mu przez Twardowskiego. — W stronie północno-zachodniej był w lesie opuszczony domek, niegdyś gajowego, który z całą rodziną swoją w ostatnim zginął morze, przyniósłszy zarazę z miasteczka, do którego po mąkę
Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/094
Ta strona została skorygowana.