Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

Boć handlować nie wypada
Żonie pana Twardowskiego!

Leci, pędzi czarcia zgraja,
Słychać gniewny wrzask kobiety,
A Twardowski wziął się w boki
I pogląda z swej karety.

Jużci z garnków same szczątki,
Baba wrzeszczy, huku! puku!
A Twardowski wesół patrzy
I śmieje się do rozpuku.

Tak to dyabeł wciąż ich kłócił,
Boć to przecie dyabla sprawa,
Codzień w rynku widowisko
Miejska gawiedź ma ciekawa.

Lecz mistrz nie miał złego serca,
Tylko kuszon był od czarta,
Pan Twardowski wiedział dobrze,
Że to wszystko male parta!

Więc po każdej takiej hecy
Sam podjeżdżał do kramiku: