z okolicy, ubrane według ostatniej mody, z dumą wspierają się na ramionach ogorzałych farmerów [1], którym za cały strój służą obdarte kapelusze, rypsowe pantalony i flanelowe koszule, zaścięgnięte w braku krawatów na hetkę i pętelkę.
Wszystko to wita się, nawołuje, ogląda bacznem okiem stroje, o ile są very fashionable [2], i obgaduje potrochu.
Wśród powozików, zasypanych kwiatami i wyglądających jak wielkie bukiety, harcują na mustangach [3] młodzi ludzie i, przechylając się z wysokich kulbak meksykańskich, zaglądają ukradkiem pod kapelusze dziewicze. Pół dzikie konie, przerażone hukiem i gwarem, toczą krwawemi oczyma, wspinają się i kwiczą, ale dzielni jeźdźcy nie zdają się nawet zwracać na to uwagi.
Wszyscy rozmawiają o the greatest attraction czyli o szczegółach przedstawienia wieczornego, które świetnością ma przejść wszystko, co dotąd widziano. Istotnie, olbrzymie afisze donoszą o cudach prawdziwych. Sam dyrektor Hirsch, «artysta na bacie», ma dać koncert z najsroższym ze znanych dotąd lwem afrykańskim. Lew rzuca się wedle programu na dyrektora, któremu za całą obronę służy tylko bat. Ale zwykłe to narzędzie zmieni się w cudownych rękach (zawsze według programu) na ognisty miecz i tarczę. Koniec owego bata ma kąsać jak grzechotnik, migotać jak błyskawica, strzelać
Strona:Orso Sachem (Sienkiewicz).djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.