Strona:Orso Sachem (Sienkiewicz).djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

czór, aby tem większe wywołać wrażenie. Dyrektor siedzi gdzieś w szopie lub zagląda do kas, w których jego murzyni wyszczerzają białe zęby do publiczności — zagląda i złości się quand même [1]; Orso zaś i Jenny mają właśnie próbę w cyrku. Pod płóciennym jego dachem panuje jednak cisza i mrok. Głąb, w której piętrzą się coraz wyżej ławki, prawie zupełnie jest ciemna, największa natomiast ilość światła wpada przez płócienny dach na wysypaną piaskiem i otrębami arenę [2]. Przy owych szarych, przecedzonych przez płótno blaskach, widać stojącego przy parapecie [3] konia, wedle którego niema nikogo. Grubo-płaski koń nudzi się widocznie, opędza się ogonem od much i kiwa, o ile może, łbem, przywiązanym na białym lejcu i podgiętym ku piersiom. Powoli oko odkrywa i inne przedmioty, jak oto: leżący na piasku drąg, na którym Orso nosi zwykle Jenny, i kilka obręczy, zaklejonych bibułą, przez które Jenny ma skakać — ale wszystko to leży niedbale porzucone, cała zaś pół oświecona arena i mroczny zupełnie cyrk robią wrażenie pustkowia z pozabijanemi oddawna oknami. Szeregi spiętrzonych ławek, w niektórych tylko miejscach obrzucone blaskiem, wyglądają jak rumowiska; stojący ze spuszczonym łbem koń nie ożywia obrazu.
Gdzież są Orso i Jenny? Jedno z pasm wkra-

  1. Quand même (franc.) — mimo wszystko;
  2. arena (z łać.) — środek cyrku, przeznaczony do popisów;
  3. parapet (z włosk.) — poręcz a. deska, mocno przytwierdzona, służąca do oparcia się przy patrzeniu z miejsca wzniesionego.