rósł z latami. Ze zwykłą sobie górnolotnością wyrażeń, mawiała: »nauczycielstwo, to kapłaństwo« i z namaszczeniem kapłanki a zapałem apostołki przeplatała lekcye języków, jeografii i arytmetyki długiemi mowami o pracy, miłosierdziu, braterstwie ludzi, wielkości nauki i tym podobnych bardzo pięknych i wzniosłych rzeczach.
Nie można powiedzieć, aby nauczania te, jakkolwiek przedmiotami ich były rzeczy piękne i wzniosłe, odpowiadały zasadom dobrze wyrozumowanej pedagogiki. Pomimo wiedzy i woli panny Antoniny, plątały się w nich wyrażenia i zwroty, będące niby echami tłómaczonych dla wprawy we francuski język romansów, jako też studyowanej, w celu kształcenia się, filozofii niemieckiej. Przytem zapał unoszący mówczynię, ruchom jej i wyrazowi twarzy nadawał cechy, sprowadzające częstokroć na dziecinne twarze słuchaczów figlarne uśmieszki. Bywały dzieci, które słuchając moralizatorskich mów jej śmiech w sobie tłumiły, i takie, które słuchały ich bardzo pilnie, ani pół słowa z nich nie rozumiejąc, i takie jeszcze, które rozumiały je trochę, a częściowe rozumienie to, od czasu do czasu, w postępkach swych ujawniły. Te ostatnie sprawiały pannie Antoninie rzadkie, lecz żywe radości.
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.