ność«. »Ale — dodawała zaraz — nie mogłam postąpić inaczej. Człowiek to był dobry, uczciwy, ale o nauce, ani o żadnych ideach i kwestyach, literalnie, pani moja, pojęcia nie miał. Wspólności przekonań nie było pomiędzy nami żadnej i przywiązania do niego nie miałam. Wyjść zamąż bez przywiązania i bez wspólności przekonań, byłoby to z mojej strony zaprzeć się swego ducha i stać się na świętem drzewie rodziny pasorzytem. Nie mogłam«.
Osoby, które znały ją we wczesnej jej młodości, domyślały się, że była ona kiedyś silnie w kimś zakochaną. Był to podobno jakiś brat czy kuzyn jakiejś pani domu. Można tylko było domyślać się tego, gdyż ona sama nie zwierzała się z tem nigdy przed nikim i parę razy tylko pochwycono ją na gorącym uczynku przypatrywania się fotografii jakiegoś mężczyzny, którą też coprędzej chowała na dno szczelnie zamykającej się szkatułki. Być może, iż echa zaznanych kiedyś wzruszeń, nadziei i cierpień, znacznie przyczynyły się do tego, że w trzydziestym pierwszym roku życia, nie chciała pochwycić przychylającej się ku niej gałęzi: »świętego drzewa rodziny«.
Później nieco doświadczyła ona wstrząśnień moralnych innego rodzaju. Po raz pierwszy w ży-
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.