z małą, otwartą szkatułką na kolanach. Tak była pogrążoną w rozpatrywaniu przedmiotów znajdujących się w szkatułce, że zrazu wejścia mego nie spostrzegła. Usłyszawszy dopiero powitanie moje, podniosła głowę i zwolna, nie śpiesząc się, szkatułkę zamknęła. Była dnia tego trochę silniejszą, lekarstwo jakieś ulgę jej sprawiło. Po kwadransie rozmowy o tem, co na świecie słychać, z uśmiechem rzekła:
— Widzę, że spoglądasz pani ciągle na szkatułkę moję i pewnie ciekawa jesteś, co się w niej znajduje... Może nawet myślisz sobie... ot chytra babina! uciułała sobie przez całe życie pełną szkatułkę pieniążków, a teraz, na szpitalnem łóżku leżąc, liczy je dla rozrywki i może kupony od bilecików odcina!...
Mówiąc to, śmiała się tak serdecznie, że aż potem zakaszlała się gwałtownie i przez minut kilka leżała bez ruchu, z zamkniętemi oczyma, prędko i chrapliwie oddychając; podniosła potem ciężkie powieki i omglonym wzrokiem długo na mnie patrzyła. Nie śmiała się już, ani uśmiechała; powoli i tak cicho, że zaledwie dosłyszeć ją mogłam, mówić zaczęła.
— Owszem, z przyjemnością pokażę pani, co mam w tej szkatułce. Niema tam klejnotów ani
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.