Prowadzone za rękę przez Janową, żonę mularza, weszło maleństwo do pięknego salonu pani Eweliny Krzyckiej i wylękłe i zachwycone, drobnemi kroczkami drepczące po śliskiej posadzce, gotowe — stosownie do okoliczności — wybuchnąć płaczem albo i śmiechem. Koralowe usteczka drżały i krzywiły się do płaczu, wielkie, szafirowe źrenice paliły się od zdumienia i ciekawości, a ślicznie wykrojone czoło otaczały gęste, gęste włosy z barwą i gorącemi połyskami ciemnego złota. Była to pięcioletnia dziewczynka, bardzo ładna. Obok prowadzącej ją barczystej i silnej kobiety, w swej perkalowej, długiej aż do ziemi sukienczynie przypominała białawego motyla ze zwiniętemi skrzydłami. O kilka kroków od progu drgnęła z przestrachu i już już krzyknąć miała w niebogłosy zapewne, lecz nagle, wrażenie trwogi ustąpiło snać przed uczuciem radości, bo gwałtownie wyrywając rękę
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.