Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

zaczęła gorącemi pocałunkami. Potem poprowadziła dziecko do sali jadalnej, gdzie wraz z niem usiadła przy stole zastawionym piękną porcelaną i wybornemi przysmakami. W pół godziny potem, Czernicka wchodząc do jadalni, znalazła Helkę siedzącą na kolanach nowej swej opiekunki i zupełnie już z nią spoufaloną. Niezmierna dobroć i czułość p. Eweliny prędko bardzo wlały w serce dziecka śmiałość i ufność. Z policzkami trochę zatłuszczonemi, nie krupnikiem ze słoniną tym razem, ale ciastkiem z konfiturami, wyciągała ona malutki paluszek swój ku różnym nieznanym jej dotąd przedmiotom, o nazwę ich pytając:
— Coto? pani, coto?
— Filiżanka, — odpowiadała p. Ewelina.
— Fili - zian - ka.... — z niejaką trudnością powtarzała Helka.
— A pofrancusku, nazywa się to: la tasse!
— Tas, tass, tas-tas-tas! — szczebiotała Helka.
Kobieta i dziecko miały pozór istot doskonale szczęśliwych. Czernicka ze swą szklanką herbaty opuszczając jadalnię uśmiechała się w sposób sobie właściwy, trochę szyderski, trochę smutny. — Takim był pierwszy dzień pobytu Helki w domu p. Eweliny, a po nim nastąpił długi, długi szereg dni podobnych, lub może,