słyszała, z białych puchów pościeli wybuchał głośny śmiech dziecięcy, przerywany wołaniem:
— Pani śliczniejsza! śliczniejsza! śliczniejsza!
— Co ona bredzi, Czernisiu! — z głębokiem zadowoleniem uśmiechała się pani Ewelina.
— Coto za rozum w tej dziecinie! Jak ona panią kocha! — podziwiała Czernicka.
Przytem, przez całe dnie i wieczory, w salonie, w ogrodzie i w sypialni, odbywała się wciąż prawie edukacya Helki. Pani Ewelina uczyła ją mówić pofrancusku, zgrabnie chodzić, siedzieć i jeść, ładnie ubierać lalki, gustownie dobierać kolory, do snu układać się w pozycyi pełnej wdzięku, splatać rączki i oczy wznosić w górę przy modlitwie. Wszystkie nauki te udzielane i przyjmowane były wśród harmonii i przyjacielskości wzajemnej i zupełnej. Śród zabawy i żartów dziecko kształciło się prędko i wesoło, po roku pobytu w domu swej opiekunki, Helka płynnie już szczebiotała pofrancusku, umiała na pamięć mnóstwo francuskich modlitewek i wierszyków, a gdy szła, biegła lub jadła, Czernicka spoglądając na nią, z podziwem do pani swej mawiała:
— Coto za ruchy! jaka gracya! możnaby doprawdy myśleć, że panienka urodziła się w pałacu!...
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.