— Tak już ją pan Bóg obdarzył, moja Czernisiu — odpowiadała p. Ewelina.
Co jednak p. Ewelinę najbardziej w dziecku tem zachwycało, to szczególny zmysł piękna, który objawiał się w niej z dniem każdym wyraźniej. Istotnie Helka nabierała do rzeczy wytwornych i pięknych zamiłowania z namiętnością graniczącego. Najlżejszą dysharmonią kolorów spostrzegała natychmiast, najlżejsza warstewka pyłu na posadzce dostrzeżona wstręt w niej budziła; wybornie już oceniała stopień piękności każdego sprzętu; gdy zmęczoną była i chciała spocząć, umiała wybrać i samej pani domu wskazać sprzęt najwygodniejszy; parę razy gorzkiemi łzami płakała, gdy przyniesiono jej trzewiczki nie tak piękne jak te, o jakich marzyła. Pani Ewelina z rozkoszą spoglądała na szybki ten rozwój estetycznych skłonności dziecka.
— Moja Czernisiu, — mówiła — jaki ona ma popęd do wszystkiego, co piękne, jaka w niej delikatność natury i wrażliwość na każde dotknięcie zewnętrznego świata! Mój Boże! żebym ja ją mogła do Włoch zawieść! Jakżeby to maleństwo szczęśliwem było pod tym ślicznem niebem włoskiem, w tym rozkosznym klimacie, pośród tych cudownych widoków włoskiej natury...
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.