Marzenie zawiezienia Helki do Włoch wzmogło się w p. Ewelinie bardziej jeszcze, gdy dnia pewnego odkryła w niej ona talent, aleto widoczny i wielki talent do śpiewu. Helka miała już wtedy skończonych lat ośm i przebyła w domu p. Eweliny blisko trzy lata. W pewien pogodny dzień jesienny, na chwilę samotną pozostawiona, siedziała na ganku pośród stosu nagromadzonych tam dla niej poduszek i ubierając lalkę, tak prawie dużą jak ona, w suknię piękniejszą jeszcze od tej, która ją przystrajała, nuciła. Nuciła jedną z francuskich piosenek, których mnóstwo umiała na pamięć. Stopniowo nucenie jej przechodziło w śpiewanie; lalka z rąk jej na poduszki upadła a Helka, z oczami utkwionemi w niebo, z rękami splecionymi u piersi, donośnie i żałośnie wyśpiewywała:
»Le papillon s’envola.
La rose blanche s’effeuilla.
La la la la la la la...
Głosik jej był istotnie czystym i silnym. Istotnie też, w gorąco kochanem i czule pieszczonem dziecku, rozbudzić się musiała uczuciowość gorąca i rzewna, bo smutne losy białej róży opiewała z przejęciem i uczuciem takiem, że aż drobna pierś jej wznosiła się wysoko, a na ciemno złotej rzęsie, błysnęła łza. Pani