szały się około leżącej na kolanach materyi. Szyła pilnie, lecz ilekroć odgłosy odbywającej się w sali lekcji muzyki przylatywały do niej, chmurny wzrok jej spływał na leżącego u stóp jej pieska; dotykała go zlekka końcem stopy i z właściwym sobie uśmiechem mówiła:
— Słyszysz? Pamiętasz? I ty kiedyś tam byłeś!
Wkrótce potem spełniło się pragnienie pani Eweliny; majątkowe interesa pozwoliły jej wyjechać na kilka miesięcy za granicę, powiozła do Włoch swoję Helę; Hela uprosiła o pozwolenie powiezienia z sobą Elfa. Czernicka pojechała także.
Po upływie kilku miesięcy, w piękny dzień letni willa p. Eweliny, przez czas nieobecności jej obumarła, ożywiła się znowu. W ogrodzie kwitły pyszne astry i lewkonie, salon jaśniał swemi zwierciadłami i ponsowemi adamaszkami, w sali jadalnej pobrzękiwały zcicha szkła i porcelany, p. Ewelina siedziała w salonie zamyślona bardzo, smutna nieco i tęskna. Helki przy niej nie było, ale z głębi domu od strony garderoby dochodziły chwilami dźwięki donośnego wesołego jej głosu i śmiechu. Bawiła się w tej chwili wybornie. Czernicka, siedząc na podłodze gar-