jak kiedy była taką malutką, zgrabniutką... taką przytulną...
— Panience trudno dogodzić... Dziś rozgniewała się na mnie bardzo zato, że czesząc ją, mocniej trochę pociągnęłam pasemko włosów...
— Doprawdy? rozgniewała się na ciebie? Pamiętam, że i dawniej sykała często i rzucała się na krześle, gdy ją czesałaś, ale, dopóki była małą, byłoto bardzo zabawne i dodawało jej wdzięku... teraz, stać się może nieznośnem... Chciałabym mylić się, ale zdaje mi się, że... będzie złośnicą...
— Pani przyzwyczaiła panienkę do swej nadzwyczajnej dobroci — powtórzyła Czernicka.
Umilkły. Czesanie włosów na noc miało się ku końcowi. Z twarzą schyloną nad głową swej pani, na której układała leciuchny nocny czepeczek, Czernicka cichszym znacznie i wahającym się głosem, ozwała się jeszcze:
— Może pani w tych dniach będzie miała gości...
— Gości! jakichże, moja Czernisiu? kogo?
— Może ten pan przyjedzie, na którego koncercie pani była we Florencyi, i który potem, przez kilka wieczorów tak ślicznie grał u pani...
Obłok rumieńca przepłynął po twarzy pani
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.