Eweliny, którą długa podróż i późna wieczorna godzina uczyniły podobną do zwiędłego kwiatu.
— Nieprawdaż, Czernisiu, że gra on prześlicznie! Jestto prawdziwy i wielki artysta!
Ożywiła się, głos jej stał się silniejszym, przygasłe przedtem oczy błysnęły.
— A jaki piękny! — szepnęła Czernicka.
— Nieprawdaż? o! ci Włosi! jeśli który z nich pięknym jest, to już pięknym — jak marzenie...
Marzącym krokiem przebyła przestrzeń dzielącą gotowalnię od łóżka, a gdy była już rozebraną i gdy Czernicka układała kołdrę w malownicze fałdy i draperye, marzącym głosem mówić zaczęła:
— Moja Czernisiu! zmiłuj się, dopilnuj, żeby wszystko w domu dobrze i ładnie uporządkować... Salon odświeżysz... tak jakto ty umiesz... bo ty masz wiele dobrego gustu i zręczności... Może... wypadkiem... ktokolwiek do nas przyjedzie...
Przez wiele następnych wieczorów, pomiędzy panią Eweliną i Czernicką toczyły się przy gotowalni krótkie i urywane rozmowy.
— Czy zauważyłaś, Czernisiu, że Hela szpetnieje.
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.