tek ręce wydobywały od czasu do czasu różne drobne przedmioty. Z ruchu rąk tych można było z łatwością odgadnąć, że skurczona i zziębła istotka grzebieniem z kości słoniowej, długo i starannie czesała swoje włosy, w których migotliwe błyski ognia rozpalały niekiedy śród cienia, gorąco złote połyski. Raz błysnęło też wydobyte z kuferka, w srebro oprawione lusterko...
— Mamo! mamo! — zawołała młodsza z dwu bawiących się na tapczanie dziewczynek — Hela znowu czesze się i przypatruje się sobie w lusterku...
— Ona dziś już trzeci raz czesze się, a dwa razy myła sobie paznogcie — wzgardliwie zauważyła starsza dziewczynka.
— Elegantka! Lala! — dorzucił chłopiec — czyto jej jak nam w konwi myć się... Umoczy ręczniczek swój w wodzie i pecka nim sobie twarzyczkę... ot! stłókę ja jej to lusterko, zobaczym, co będzie!
I wszystko troje, z wielkim tętentem bosych nóg, rzucili się ku ciemnemu kątowi.
— Daj lusterko! daj! daj!
Dwie małe, blade jak opłatek rączki, w milczeniu i bez najlżejszego oporu wyciągnęły się z cienia i oddawały rozswawolonej gromadce
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.