płaczesz? »koszula brudna!« — powiada... a myje się to, czesze się i kurczy się po kątach przez całe dnie... jak kotka.
— At, — bębniąc palcami po stole zakonkludował Jan — przywyknie...
Gdy mularz i żona jego w sposób ten naradzali się nad Helą, ona stała przed piecem i zapadłemi, przygasłemi oczami patrzała w dogasający ogień. Widać było, że namyślała się nad czemś głęboko; po chwili, stanowcze jakby postanowienie powziąwszy, odwróciła się i cichutko otworzywszy drzwi od sieni, wymknęła się z domostwa. Na ulicy znacznie widniej było niż w chacie, jednak szarzało już zwolna i chłodem przeszywająca mgła marcowego deszczu napełniała powietrze. W mgle tej, brzegami znanych sobie dobrze uliczek a potem ulic Helka przesuwała się zrazu prędko, potem coraz powolniej. Chwilami zmęczona bardzo przystawała; w wąskiej piersi jej brakowało oddechu, źle obute nogi słabły, kilka razy zaniosła się chrypliwym kaszlem. Szła jednak wciąż dalej i dalej, aż znalazła się na Zamiejskiej ulicy, u początku której, pośród bezlistnych teraz drzew ogrodu, stała willa p. Eweliny. Podeszła do żelaznych sztachet, popatrzyła na ogród. Posunęła się dalej, ku bramie. W bramie furtka była
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.