tego ubrania miejskiego. Posiadała sztukę wyszukiwania na rynkach miejskich owych spodnic grubych i sztywnych, które z farbowanych na barwy różne lnu i konopi tkają na krośnach swych kobiety wiejskie, a które w języku miejscowym noszą nazwę samodziału. W samodziałowej zatem spódnicy, sztywnej i mieniącej się czerwonemi i sinemi pręgi, w grubem i ciężkiem obuwiu na ogromnych stopach, w kaftanie pomiejsku już nieco skrojonym i perkalowej, kwiecistej chustce powiejsku znowu zawiązanej na głowie w ten sposób, że tworzyła czepek ukazujący zprzodu dwa pasma siwiejących włosów, stała przede mną rozgadana, śmiejąca się, szczęśliwa tem, że pozwolono jej gadać... gadać... gadać. Była może kiedyś przystojną, ale teraz, twarz jej z ciemną skórą, czołem wąskiem i pomarszczonem, z pomarszczonemi policzkami i zwiędłemi usty, przypominała zgniecioną kartę starego zżółkłego papieru. Mały zadarty nos rzucał na twarz tę wyraz głupowatej trochę wesołości, a siwe, małe oczy, zpod gęstych wypukłych brwi błyszczące były i bardzo żywe. Ręce jej objawiały życie spędzone w ciężkiej i nieustannej pracy. Zdala na nie patrząc, można było mniemać, że okrywały je rękawiczki, tego odcienia orzechowej barwy, która nosi nazwę
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.