blica małe wróblątko, w usta mu niemal jedzenie wkładając.
W szarej godzinie, pod płytą maszyny ogień kuchenny dogasał czerwonemi iskrami, a jeżeli to było w niedzielę lub święto, Michałek wyciągał się jak długi, na porządną pościelą zasłanem łóżku matczynem. Ona na stołku siadała przy nim, pies u nóg jej usypiał i kot na ciepłej jeszcze płycie spał, mrucząc głośno. Matka i syn gawędzili. W głowie młodego robotnika roiły się różne szlachetne ambicye. Do wojska go nie wezwano, bo był u starej matki jedynakiem. Więc przyszłość cała przed nim była wolna i obiecująca mnóstwo rzeczy, których pragnął tak, że na wspomnienie ich aż drżał z niecierpliwości. Przedewszystkiem, za rok najdalej, postara się, aby cech mularski udzielił mu urzędowo tytuł czeladnika. Dotąd prostym i najemnym robotnikiem był; gdy czeladnikiem zostanie, do godności majstra już tylko krok jeden. Cechmistrz Chlewiński zręczność jego w rzemiośle zna, lubi go bardzo i jednę tylko rzecz ma mu do zarzucenia. No! ale tej rzeczy nigdy już nie będzie... Co było to przeszło, a teraz nie będzie on myślał o głupstwach, tylko o tem, aby jak najprędzej wyzwolić się na majstra. Majstersztyk, czyli jakąś doskonałą ro-
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.