botę mularską, będącą niby egzaminem wyzwalającego się czeladnika, zrobi on taki, jakiego panowie cechowi nigdy jeszcze nie widzieli. Będzie to piec z mechanizmem i ozdobami własnego jego pomysłu. Z twarzą ku sufitowi zwróconą i nogami na poręcz łóżka zarzuconemi leżąc, a rękoma szeroko rozmachując, długo i z zapałem opowiadał o piecu tym matce, która nic wcale ani mechanizmu, ani ozdób wymyślonego przez syna majstersztyku nie rozumiejąc, z podziwu i uwielbienia dla synowskiego rozumu, szeroko otwierała oczy i usta. On, na jej łono wylewał dalej błogie rojenia swoje. Kiedy już majstrem zostanie, będzie mu wolno posiadać własne swe narzędzia, na swoję rękę robotników najmować i podejmować się wielkich robót. Kamienice bogatym ludziom i urzędowe budynki na swoję rękę, tak jak teraz Chlewiński, budować zacznie i zarabiać ogromne pieniądze. Pięć lat nie minie, a domek sobie, choć drewniany, kupi, ożeni się i matkę do siebie weźmie. Ożeni się zaś nie z kim innym, tylko z córką majstra Chlewińskiego, która teraz podlotkiem jeszcze jest i do guwernantki chodzi. Ta Zośka Chlewińska czternaście lat może ma teraz, czy co? a taka już piękna, że człowiekowi aż ćmi się w oczach, kiedy na nią
Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.