Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

patrzy. Swawolnica też straszna; ile razy przyjdzie on do jej ojca, szczebiocze z nim jak sikorka i z Żużukiem jego bawiąc się, śmieje się do rozpuku. Figle mu też stroi różne: czapkę chowa, do fartucha kokardki kolorowe przypina, a jak ją onegdaj matka zato strofować zaczęła, łzy jej w oczach zakręciły się: »Widzi mama,— odpowiedziała — ja pana Michała bardzo lubię!«
Słuchając opowiadania tego, Romanowa tajała z radości. Śpiesznym szeptem i z cichym, rajskim chichotem zapytywała:
— A matka co jej na to? co na to? a baćko (ojciec) co jej na to?
— Matka akurat wtedy naleśniki w kuchni smażyła, zaśmiała się i mówi: »to może pana Michała na naleśniki zaprosić, kiedy ty jego tak lubisz?« A Chlewiński przez kuchnię do domu wtedy powracający, poklepał mnie po ramieniu i odpowiedział: »Żebyś, panie Michale, rad moich słuchał i dobrze sprawował się, możebyś kiedy zięciem moim i został. Czemu nie? Córek mi Pan Bóg dał cztery. Za grafów ich nie powydaję, a z ciebie, jeżeli tylko sam zechcesz, pierwszy w gubernii majster kiedyś być może!« Dziewczyna usłyszawszy to, jak koza za próg skoczyła, ale kiedym mimo ich domu przecho-